Jechałam
bijąc się z myślami, jak powiedzieć Sergio o ślubie, którego
nie chcę. Myślę, że dobrze postąpiłam, nie wyobrażam sobie, by
coś mogło się stać dziewczynce i bramkarzowi, nie mogą cierpieć
za błędy, które popełniłam, to wyłącznie moja wina i tylko ja
muszę ponieść konsekwencje. Nie wiem, na prawdę nie wiem co mam
robić, przecież nie wyjadę, Jurij zrobi wszystko bym znalazła się
za dwa tygodnie przed ołtarzem i została panią Popow. Jak to brzmi
Sophie Popow, nie no tragicznie! No cóż, trudno, najważniejsze,
że bramkarz wciąż żyje i siostrzenica Sergio jest bezpieczna.
Spojrzałam w lusterko, na tylnym siedzeniu spała mała Danielle, za
mną jechał Iker. Zatrzymaliśmy się pod moim domem, wysiadłam z
auta, przy mnie zatrzymał się bramkarz.
- Iker, obiecaj mi, że nie powiesz Sergio, o tym co się wydarzyło
- Sophie, trzeba to gdzieś zgłosić, tak nie można. To nieludzkie
- zrozum, ten pajac jest ponad prawem.
- Może jest ponad prawem cywilnym, ale nie ponad prawem Sergio Ramosa Garcia – usłyszałam za plecami.
- Długo tu stoisz? - zapytałam przerażona
- Wystarczająco. - mruknął bez emocji
- Sergio, ja.... - zaczęłam –
- Nic wam się nie stało? - zapytał
- Jeszcze nie – mruknęłam niewyraźnie
- Zostawię was samych. Widzimy się na treningu -powiedział bramkarz i odjechał
- gdzie jest Dan? - zapytał – bo chyba
- jest w samochodzie. - wyjaśniłam, otworzył drzwi i wyjął małą siostrzenicę z auta, po czym czule przytulił, delikatnie całując w głowę i zaniósł do domu, kiedy mała spała w sypialni, chciałam wyjaśnić wszystko Sergio, mam nadzieje, że zrozumie
- ja....ja zrobiłam to dla Waszego dobra. - zaczęłam niepewnie
- Sop....
- Nie, zaczekaj. Pozwól mi dokończyć. Gdybym się nie zgodziła mogłoby się coś stać, Danielle, tobie, a nawet Ikerowi. Nie chcę byś cierpiał z mojego powodu, przez taką bzdurę nie ułożysz sobie życia. - mówiłam przez łzy - Sergio, nie chcę tego, ale muszę, proszę zrozum – powiedziałam szeptem – proszę.
- Chodź do mnie – przyciągnął mnie do siebie, wtulona w jego ramiona płakałam jak małe dziecko, nie wyobrażałam sobie tego ślubu, nie z nim, nie tak. Powieki miałam co raz cięższe. Marzył mi się ślub, w małym zabytkowym kościółku, z dala od miasta, najbliżsi przyjaciele i rodzina, przede mną idzie mała dziewczynka sypiąca płatki kwiatów, prowadzona przez ojca w stronę ukochanego, który czeka przy ołtarzu z uśmiechem na twarzy, który tak jak ja nie może się doczekać by powiedzieć sakramentalne 'tak', Rockersi pokazują kciuk w górę, co oznacza, że jest wszystko w porządku, mój przyszły mąż szepcze mi na ucho, że pięknie wyglądam, przez całą ceremonie trzyma mnie za rękę, po przysiędze zakłada mi na palec obrączkę z jego inicjałami S.R., po czym delikatnie całuje. Wychodzimy z kościoła, goście weselni obsypują nas ryżem, delikatnie całuje policzek męża, goście domagają się więcej, mąż zresztą też. W sali gdzie odbędzie się wesele, ktoś z zespołu przedstawia nas jako państwo Garcia. Pierwszy taniec z pewnością przy piosence, która prześladuje mnie odkąd poznałam mojego męża. Teraz już wie, że go kocham, miłość jest wokół nas, widać i czuć ją wszędzie. W czasie tańca wyznaję ukochanemu, że spodzie...
- Śophie – ktoś mną potrząsnął – Śophie wśtawaj!
- Nie, nie żartuję, naprawdę jeste.... – mruknęłam cicho, lekko otwierając oczy
- Wuuuuuuujeeeeek!!! - rozbudził mnie krzyk, po którym spadłam z kanapy
- Co się stało? -wpadł Sergio zdyszany do salonu
- Śophie się obudziła. - wyjaśniła mała wskazując na mnie gdy siedziałam na podłodze drapiąc się po głowie.
- Dan idź do kuchni, zrobiłem ci śniadanie. - po czym mała w podskokach opuściła salon – chodź bohaterko – zwrócił się do mnie i pomógł mi wstać, dopiero teraz zauważyłam, że nie miał na sobie koszulki, wyglądał cholernie seksownie, spojrzałam na niego przygryzając dolną wargę, patrzył na mnie przymrużonymi oczami pełnymi pożądania. W kuchni Daniella oglądała bajki na komputerze jedząc śniadanie, my zostaliśmy sami w salonie, miałam przyśpieszony oddech, tak samo jak Hiszpan. Położyłam rękę na klatce obrońcy w miejscu gdzie bije jego serce. Dłoń przesunęłam ku górze zatrzymując ją na szyi, przyciągnęłam go do siebie zatapiając się w gorących ustach stopera, smakował jak soczyste i słodkie truskawki, smakowałam ich co raz zachłanniej. Całował z pasją, pożądaniem, delikatnie uniósł mnie za pośladki, kładąc na kanapie, dłońmi błądziłam po umięśnionych plecach, ramionach.
- Wuuujeeeek! - oderwaliśmy się od siebie momentalnie – Cio lobicie? - zapytała podchodząc bliżej
- to chyba brew - wyjaśnił
- jak już to rzęsa. - poprawiłam piłkarza
- Sophie wpadło coś do oka. - odpowiedział dziewczynce
- chiba ktoś – zaśmiała się, Sergio wstał ze mnie, nic nie odpowiadając
- Chodź Dan dokończymy śniadanie – wzięłam dziewczynkę za rękę i zaprowadziłam do kuchni. Zostawiając piłkarza w salonie.
- Śophie?
- Tak słonko?
- Kochaś wujka? - zapytała, a mnie zatkało.
- O zobacz, Kaczor Donald – wskazałam na monitor komputera – obejrzymy?
- Tjaaak! Kacorek! - ucieszyła się
- Raczej nie pooglądacie Kacorka. - wyjaśnił już ubrany piłkarz
- Dlacego? - zapytała
- Jedziemy, mama po ciebie przyjechała, a ja za dwie godziny mam trening, poza tym Sophie powinna odpocząć, miała noc pełną przygód.
- Co lobiłaś? - zapytała
- No wiesz... - zaczęłam niepewnie
- Sophie bawiła się w super bohaterkę – odparł stając za mną
- jak Śupelmen?
- Tak, coś w tym rodzaju – odparł – ale zdecydowanie seksowniejszy bohater – wymruczał mi na ucho.
- Co powiedziałeś Danielli?
- W sensie?
- Jak znalazła się w Madrycie.
- Uwierzyła w teleportacje. - zaśmiał się
- Sergio, ja... - zaczęłam
- co się stało?
- Ja...ja...ja nie powiedziałam ci czegoś wa....
- Jeeeeeśteeeem!! - przerwała siostrzenica piłkarza
- chciałaś coś powiedzieć – zauważył
- tak, pozdrów siostrę i Ikera. - odparłam posyłając mu uśmiech.
- Dobrze. - zaśmiał się – do zobaczenia
- Ćeść Śophie!
- Cześć. - pożegnałam piłkarza i jego siostrzenice. Zamknęłam za nimi drzwi i rozpłakałam się, dlaczego nie potrafię mu powiedzieć? Bo go kocham? Bo robię to dla jego dobra? Bo nie miałam innego wyjścia? Jak mu to powiem? „No cześć Sergio, słuchaj biorę ślub! Haha z Jurim. Przyjdziesz? Wiesz, jak chcesz możesz być świadkiem” moje życie nie ma sensu. Bez Sergio nie ma sensu. Od czasu kiedy go poznałam, moje życie zmieniło się diametralnie. Każdego dnia się uśmiecham, mimo że żadne z nas nie wyznało sobie miłości, jest cudownie. Uśmiechnęłam się przez łzy na wspomnienie o piłkarzu. Poszłam na górę, by chwile się zdrzemnąć. Gdy się obudziłam była 11. Postanowiłam odwiedzić Sergio na Bernabeu, bo powiedział że dziś tam odbędą trening, a nie w Valdebebas, poszłam do łazienki, odświeżyłam się, przebrałam, spięłam włosy i wyszłam z domu. Była piękna pogoda, więc postanowiłam się przejść. Na Bernabeu dotarłam po godzinie. Na parkingu nie było za dużo samochodów, pewnie trening się już skończył i większość pojechała do domów, z tego co wiem, Sergio i kilku innych piłkarzy zostają po treningach by doszkalać karne i poćwiczyć na siłowni. Skoro ćwiczą karne, to Iker pewnie 'broni'. Minęło może z pięć minut, na parkingu pojawił się Karim z..... jak się domyślam piłkarzem. Podeszli do mnie.
- Co tu robisz? - zapytał napastnik
- Robię za ruchomą rzeźbę, która na dodatek gada, nie widać?
- Faktycznie masz poczucie humoru. - zaśmiał się drugi
- Udam, że tego nie słyszałem. - odparł Francuz
- nie chcę być nie miła, ale skoro nie chcesz nas sobie przedstawić to sama to zrobię, jestem Sophie. - podałam dłoń kompanowi Francuza
- Mesut – oparł odwzajemniając uścisk.
- Czyli już się poznaliście. Wnioskuje, że do mnie nie przyszłaś.
- Nie, do Sergio, synku.
- O co ci chodzi? - zapytał zdziwiony
- Że do Sergio przyszłam, a nie do ciebie? - zapytałam równie zdziwiona co Francuz
- Nie, chodziło mi o synka. - wyjaśnił
- Czyli nie pamiętasz, jak rozmawiałeś ze mną o 4.30?
- to byłaś ty? - zapytali piłkarze jednocześnie
- No ja. Candice zrobiła ci śniadanie? - zaśmiałam się
- Zagroziła, że wyrzuci mnie z sypialni, bo powiedziała że gadam z mamą przez sen i wyznaje miłość Ramosowi, teraz będę musiał spać sam. - odparł – Candice! - krzyknął łapiąc się za głowę – miałem po nią pojechać godzinę temu do hotelu. Cholera. - zaklnął – O. Cześć kochanie. - odwróciłam się, w naszą stronę podążała blondynka ubrana w czarne dopasowane spodnie, białą zwiewną koszulę, marynarkę i szpilki w kolorze spodni, na przedramieniu miała dużą torebkę, w drugiej ręce trzymała skórzaną teczkę.
- Cześć wam. - przywitała się – nie mną się nie przejmuj – zwróciła się do chłopaka
- Candice – zwróciłam się do blondynki – to ja dzwoniłam do Karima w pewnej sprawie. Kiedyś o tym rozmawiałyśmy.
- Nie wiedziałam, że jesteś jego mamą - zaśmiała się - Chodzi ci o urodziny? -zapytała, na co przytaknęłam - podjedziemy jeszcze zrobić zakupy. - zwróciła się do chłopaka
- A będę mógł spać w sypialni? - zapytał z cwaniackim uśmiechem chowając swoją torbę i teczkę dziewczyny do bagażnika.
- Nie wiem zastanowię się.
- Ale Cand.....
- Jak mi zrobisz masaż, to będziesz mógł.
- Zrobię! - powiedział szczęśliwy
- Więc wsiadaj do samochodu.
- Już. Na razie – mruknął
- To my jedziemy, do zobaczenia. - pożegnała nas wsiadając do samochodu.
- Zostaliśmy sami – powiedział Niemiec.
- No właśnie. A Sergio i Iker jeszcze ćwiczą?
- Nie, już dawno pojechali. Iker pojechał jakieś pół godziny temu, a Sergio od razu po treningu wybiegł jak oparzony. Został tylko Cris. Ale on już też idzie – wskazał na postać wychodzącą z budynku.
- Jeszcze nie pojechałeś? - zapytał Niemca
- Jak widzisz, nie.
- Gdybym ja miał takie towarzystwo też bym nie jechał. - odparł patrząc na mnie
- Jeśli będziesz chodził z wypiętym tyłkiem, może zaczniesz takie towarzystwo mieć.
- Sophie? - zapytał
- Tak. - odparłam
- To wy się znacie? - zdziwił się pomocnik
- Mieliśmy okazje rozmawiać – wyjaśniłam zgodnie z prawdą
- Tak, Sophie lubi dzwonić przed piątą do nieznajomych. - zaśmiał się – a teraz przepraszam was, ale moja mama przyjechała i dzwoniła już pięć razy pytając ile zjem zupy. - pobiegł do auta - Cześć. - rzucił przez otwarte okno odjeżdżając.
- Skoro, ich nie zastałam to będę wracać. Miło było cię poznać.
- Czekaj, odwiozę cię. - zaproponował
- Byłabym wdzięczna.
- Wjedziemy jeszcze do Starbucks po kawę, bo ktoś mnie obudził po czwartej.
- Nie wiem o czym mówisz, ale zapraszam cię na kawę. - zaśmiałam się
- Skoro nalegasz. - był tak uprzejmy, że otworzył mi drzwi pasażera, mimo że Mesut nie zna za dobrze hiszpańskiego, dogadaliśmy się po angielsku. Przy okazji pomocnik uczył się mojego narodowego języka, a ja zapoznałam się z niemieckim, którego wprost nienawidziłam w szkole średniej. Zamówiłam nam po Frappuccino. Trochę się posprzeczaliśmy kto zapłaci, w końcu Mesut zakupił nam po gigantycznym ciachu. Bardzo dobrze nam się rozmawiało, po jakimś czasie odwiózł mnie do domu. Weszłam do mieszkania, nie zdążyłam wejść na górę, a zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć. U progu powitał mnie uśmiechnięty Sergio.
- Cześć piękna – powitał mnie czułym pocałunkiem.
- Cześć. - odparłam gdy był już w środku. - jak Daniella?
- Jest już w domu. Dzięki tobie.
- I Ikerowi. - dodałam.
- Mam coś dla ciebie. - uśmiechnął się pokazując rządek równych, białych zębów – musisz zamknąć oczy, ja zaraz wracam.
- Gdzie idziesz? - zapytałam
- Po prostu zamknij oczy.
- No dobrze. - powiedziałam niepewnie, usłyszałam jak wychodzi z domu, chwile później był już z powrotem.
- Już jestem. - zakomunikował
- Mogę już otworzyć oczy? - zapytałam, gdy poczułam jak kładzie mi na kolanach coś ciężkiego.
- Tak. - ujrzałam duże pudełko z dziurkami, przewiązany czerwoną wstążką.
- Co to? - zapytałam
- zobacz. - uśmiechnął się czarująco, rozwiązałam czerwoną kokardę, zdjęłam wieko, moim oczom ukazała się mała biszkoptowa kulka. - to labrador. - oznajmił piłkarz.
- Jest śliczny. - powiedziałam ściszonym głosem, gdy maluch został wyciągnięty z pudełka i smacznie spał na moich kolanach. Po chwili się obudził i zaszczekał. Chwilę później wesoło biegał wokół stołu.
- ADHD ma po tobie?
- Zauważyłaś? - zapytał ze śmiechem.
- Nie dało się ukryć.
- Jak go nazwiesz? - zapytał zerkając na psa, który przyglądał się swojemu odbiciu w szybie.
- Nie wiem. Masz jakieś propozycje?
- Na moją cześć?
- Sergio II? - zaśmiałam się
- to głupi pomysł. To może Dos, albo Pastel (po hiszpańsku – ciastko)
- Ciacho? Fajnie, ale z drugiej strony, jak będę bawić się z nim w parku i go zawołam, jakiś facet pomyśli, że za nim wołam. Chociaż ma to jakieś plusy.
- Co masz na myśli?
- No wiesz. Poznam jakiś przystojniaków.
- A jak trafisz na jakiegoś niskiego, pryszczatego, rudego, z krzywymi zębami okularnika? - zapytał oburzony.
- Pójdziemy do dermatologa, fryzjera, ortodonty i okulisty.
- Po co? - zapytał
- wyleczymy trądzik, przefarbujemy mu włosy i fajnie wymodelujemy, na zęby założymy aparat i możemy wybrać albo fajne okulary, albo soczewki.
- Ale nadal będzie niski. - zauważył
- będę chodzić cały czas w płaskich butach. Zresztą co ci zależy jaki kolor włosów będzie miał? Najważniejsze, żeby o mnie dbał, będzie przyjacielski i dobrym kompanem do rozmów. A przystojny może być przy okazji.
- Wymieniłaś prawie wszystkie moje cechy! - zawołał wstając z kanapy
- Co masz na myśli?
- Jestem pomocny, przyjacielski, jestem dobrym kompanem do rozmów, dbam o ciebie, utalentowany, zabójczo przystojny, seksowny, dobrze zbudowany.
- Uważasz, że jesteś dobrze zbudowany i zabójczo przystojny? - zapytałam
- No tak, sama zobacz – odparł i napiął mięśnie ramion, ukazując idealnie wyrzeźbione bicepsy i tricepsy – a na dodatek nie będziesz musiała iść ze mną do fryzjera, bo....
- bo gdyby nie zakład nadal byś latał w długich włosach.
- Ale...
- dobrze Sergio, widzę że jesteś idealny. - powiedziałam zgodnie z prawdą
- możesz to powtórzyć? - zapytał
- dobrze Sergio?
- Nie, tą dalszą część.
- Jesteś idealny?
- Tak. - mruknął
- Jesteś idealny Sergio Ramosie Garcia. No dobrze panie idealny, to co z imieniem dla psa?
- Psa zapytajmy. Pastel – pies nie zareagował – Dos – na co szczeknął i śmiesznie pomachał ogonem.
- czyli zostaje Dos. - podsumowałam
- Będę się musiał zbierać. - rzekł podnosząc się z kanapy
- Koniecznie? - zapytałam
- Tak. Jutro gramy mecz, za godzinę muszę być na stadionie. Mam nadzieje, że przyjdziesz na mecz.
- Z przyjemnością przyjdę wam pokibicować. - odpowiedziałam
- Wspaniale – mruknął w me usta, na których złożył pocałunek. Wspaniale to on całuje. Oddałam pocałunek. Chwilę później zostałam sama. Spojrzałam na zegarek 18. właśnie zaczął się jedyny serial jaki oglądam, lubię wszystkie kryminalne seriale i filmy. Trzymają w napięciu. Rozsiadłam się na kanapie, po chwili dołączył do mnie Dos. Nie dane mi było długo oglądać, bo zadzwonił telefon. Nie znałam numeru, mimo to odebrałam.
- Słucham? - zapytałam
- Cześć, tu Candice. Związku z tym, że nasi Los Blancos mają dziś zgrupowanie, my robimy swoje WAG-sowe. - oświadczyła – mam nadzieje, że wpadniesz. Przyjdą dziewczyny, napijemy się wina i obgadamy chłopaków.
- Pewnie, gdzie impreza?
- U mnie i Karima.
- O której mam być.
- O której chcesz. Dziewczyny będą o 8, ale możesz przyjechać szybciej.
- To niedługo będę.
- Do zobaczenia. - wysłała mi jeszcze adres sms-em, poszłam się przebrać, lekko podmalowałam, podjechałam pod piękny dom. Wyszła z niego blodynka.
- Cześć. Otworzę ci bramę, wprowadzisz auto.
- No, ok. - zaparkowałam na podjeździe, obok Mercedesa. - czyj to samochód? Zapytałam gdy wysiadłam ze swojego.
- Karim mi kupił jako zaległy prezent urodzinowy z trzech ostatnich lat.
- Ma gest. - podsumowałam – cześć – przywitałam się, pocałunkiem w policzek
- Jemu brak piątej klepki.
- Jest zakochany. Proszę – podałam jej butelkę różowego wina
- Nie musiałaś, dziękuje, będzie więcej do wypicia. - zaśmiała się – Boston! - zawołała, po chwili przed drzwiami pojawił się pies – przywitaj się z Sophie – na co zaszczekał i podał łapkę.
- Jak tu ładnie. - pochwaliłam wnętrze
- Teraz tak. - zaśmiała się
- Co masz na myśli? - zapytałam unosząc jedną brew
- Mieliśmy generalny remont całego domu. Wszystkie ściany były albo białe albo szare, mebli to prawie nie było. W salonie była tylko kanapa, ogromny telewizor, stolik i Xbox. Przez przeszło dwa tygodnie mieszkaliśmy w mieszkaniu mojego przyjaciela.
- Karim miał karę czy rywala? Fajnie, ty i dwóch facetów.
- Nie, Ash mieszka w Stanach. W gruncie rzeczy miał rywala. Boston to samiec. - zaśmiała się – w salonie była jeszcze dziura w ścianie, którą zakrył plakatem Vanilla Ice.
- Czyim? - zdziwiłam się
- Ice, ice baby – zanuciła
- żartujesz?
- Chciałabym. - poznałam żonę Xabiego – Michelle, żonę Marcelo – Clarisse, siostrę Crisa – Katie, a Sare już znałam.
- Nie wiem jak wy z nimi wytrzymujecie – zaczęła Katia
- Kwestia przyzwyczajenia – odparła Michelle, na co wszystkie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem.
- Cristiano to mój brat i zawsze widzę go z piłką. Normalnie jakby mógł to by się z nią kąpać. Najlepsze są ich „męskie spotkania” gdzie tylko „Call of Duty” albo FIFA.
- Karim tak zawzięcie grał w tenisa, że lampę stłukł.
- Tak, nie mówiąc o wybitej szyby Marcelo.
- Jak on to zrobił? - zapytałam zaciekawiona, w skrócie wyjaśniła jak Marcelo grał z synem i doszło do wypadku. Po północy zostałam z Candice tylko ja.
- Chcesz jeszcze wina? - zapytała
- Poproszę. - podała mi pełny kieliszek różowej cieczy. - mogę cię o coś zapytać?
- Pewnie, pytaj.
- Nawet jeśli tyczy się to ciebie i Karima? - zapytałam niepewnie
- Nawet o mnie i Karima.
- Zazdroszczę wam – powiedziałam
- Czego? - zdziwiła się
- No od zawsze razem, szczęśliwi, bez problemów. - wyjaśniłam
- Tak od zawsze razem i szczęśliwi to nie byliśmy.
- Jak to? - zapytałam
- wróciliśmy do siebie na początku sierpnia.
- Pokłóciliście się.
- Małe nieporozumienie. - rozmawiałyśmy prawie do trzeciej. Ich historia była jak scenariusz historii miłosnej, na szczęście są razem, nie wyobrażam sobie ja i Sergio i takie przygody. Nawet nie potrafię mu powiedzieć, że go kocham....W tym samym czasie u Los Blancos
- Mesut! Mesut! - krzyczał idąc korytarzem Gdzie ta menda się chowa!?
- Co się tak drzesz? - zapytała bramkarz
- Zejdź mi z drogi Iker, albo powiedz, gdzie jest!
- Jest u Karima. - wyjaśnił spokojnie
- Zabije go! Zabije!
- Co się stało? - zapytał spokojnie bramkarz
- Podrywa moją Sophie!
Dos
Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Rozdział wyszedł mi fatalnie.
Zamiast pisać co raz lepiej, pisze co raz gorzej
Miałam inne plany co do rozdziału
akcje ze ślubem wplotę w 10 rozdziale,
w następnym dodam trochę akcji.
Trzymajcie się ciepło:*
Zagadka rozwiązana, Superman = Iker Casillas