piątek, 3 maja 2013

środa, 27 marca 2013

Rozdział 16 - ostatni


Obudził mnie potworny ból głowy, na dodatek strasznie kręciło mi się w głowie. Przetarłam zaspane oczy, rozejrzałam się po pokoju, gdzie ja do cholery jestem? Czułam się podle, może nie dlatego, że nie mówiłam Sergio o dragach, ale dlatego, że się wszystko wydało. Nie powiedziałam mu o uzależnieniu, bo nie czułam takiej potrzeby. Czy to takie dziwne? Nie, wcale nie. Słyszałam czyjeś kroki, po chwili w drzwiach pojawił się on. Wszedł do pokoju, w ręku trzymał talerz. Chciał mi go podać, ale widząc moją minę odstawił go na szafkę. Czułam na sobie jego wzrok, bałam się mu spojrzeć w oczy. Postanowiłam przerwać ciszę.

  • przepraszam – wyszeptałam ledwo słyszalnie
  • nie mnie powinnaś przepraszać, ale siebie. - odparł
  • ciebie. Okłamywałam cię, nie zaufałam. Przepraszam.
  • Zjedz, zrobiłem ci ka.....
  • Nie jestem głodna. - mruknęłam, patrząc mu prosto w oczy
  • dlaczego?
  • amfetamina.
  • Kiedy?
  • Co kiedy?
  • Kiedy brałaś?- zapytał, na co wzruszyłam ramionami. - proszę, odpowiedz.
  • Ile spałam?
  • Nie zmieniaj tematu. - mruknął
  • zadałam ci pytanie – syknęłam wściekła
  • Niespełna godzinę. - zaśmiałam się -Śmiejesz się z tego?
  • A co mam płakać?
  • Martwię się o ciebie.
  • To przestań. Jesteś mądry bo nie wiesz co czuję w środku
  • Zdaję sobie sprawę
  • Gówno prawda. Myślisz, że skoro jesteś...
  • nie oceniaj mnie pochopnie. - przerwał mi w środku zdania
  • Przepraszam, Sergio. Nie wiem co się ze mną dzieje.
  • Daj spokój. Odpowiedz na pytanie.
  • Jak wyszłam w trakcie filmu do toalety.
  • Niespełna trzy godziny temu.
  • Po co to robisz? - nie odpowiedziałam – Sophie?
  • Nie wiem, muszę
  • nie musisz. Niszczy
  • WIEM! JA TO WSZYSTKO WIEM! - zaczęłam płakać – pomóż mi – powiedziałam ledwo słyszalnie. Wstał i udał się w stronę drzwi – proszę. -pokręcił głową i wyszedł. Zapłakana położyłam się na łóżko i po chwili zasnęłam.
    Sergio
  • Co mam robić? - zapytał wchodząc do kuchni
  • a co zrobiłeś do tej pory? - zapytał Niemiec
  • poprosiła, żebym jej pomógł
  • no i co? Pomogłeś? Masz zamiar pomóc?
  • Nic nie powiedziałem, po prostu wyszedłem
  • ty idioto – powiedział bramkarz – wychodzę, nie mogę na ciebie patrzeć.
  • A ty co byś zrobił na moim miejscu? - zawołał za nim
  • na pewno bym wyciągnął do niej pomocną dłoń – odparł i wyszedł trzaskając drzwiami
  • Mesut?
  • Wiem co czujesz, moja siostra była narkomanką. Potrzebna jej terapia.
  • Chociaż i to może nie pomóc. Sophie jest ćpunką
  • Nie mów tak – mruknął Niemiec
  • A co mam mówić!? O Sophie super! Wzięłaś heroinę, brawo! Jestem taki dumny, że aż mną ciśnie! Napijmy się, z tego powodu, na co masz ochotę? Wódka? Nie? To może whisky? O tak super! Napijemy się potem porzygamy. Będzie zajebiście! - siedziałam na schodach i się wszystkiemu przysłuchiwałam, nie mogłam uwierzyć, że mówi to ON, mężczyzna którego kocham, kochałam.... nie wiem.....wiem jedno....nienawidzę go.
  • Powiedziałem, żebyś tak o niej nie mówił. - upomniał Hiszpana
  • sam byłeś nie lepszy. Kontrole, chamskie teksty.
  • Wiem co robiłem i robiłem to dla jej dobra
  • dla jej dobra? - prychnął obrońca
  • tak, dla jej dobra.
  • Słyszysz co mówisz? Mesut!
  • Nie mam na ciebie słów. - mruknął
  • to zajebiście. Ćpunka, kurwa dlaczego zawszę muszę mieć problemy
  • O czym ty mówisz?
  • Jak to o czym? Zadaję się z ćpunką! Ty też – zaczęłam płakać, nie wierzyłam w to co mówił Sergio
  • nie masz serca. - mruknął Niemiec
  • Dobrze, że ty je masz.
  • Ramos, do cholery opamiętaj się!
  • Ja mam się opamiętać? Ja? Ja nie ćpam! - nie wytrzymałam, zbiegłam po schodach, wybiegłam z domu piłkarza trzaskając drzwiami.
  • ale zdaj sobie sprawę, że to ciebie kocha. - mruknął obrońca i również wyszedł.
    Sophie
    Biegłam jak najszybciej, na ile pozwoliły mi płuca, na ile starczyło mi sił. Chęć wciągnięcia, była silniejsza od chęci zabicia piłkarza. Wpadłam do domu i zaczęłam przeszukiwać wszystkie szafki, każdy kąt.
  • KURWA! Nie ma!
  • Nic tu nie znajdziesz – usłyszałam głos za plecami
  • co tu robisz?
  • Nie znajdziesz tu żadnej działki.
  • Skąd wiesz?
  • Widziałem jak wyrzucali wszystkie butelki, strzykawki.
  • Zabiję – syknęłam przez zęby
  • kogo?
  • Pierw ciebie, potem....potem
  • Sergio?
  • Nie, jego zostawię na koniec.
  • SOPHIE! - usłyszałam krzyk – SOPHIE!
  • Co tu robisz? - odwróciłam się – nie widzisz? Jestem zajęta rozmową
  • z kim? - zdziwił się Niemiec – przecież tu nikogo nie ma.
  • Jak nie ma? NO BO WYSTRASZYŁEŚ GO!
  • Sophie z kim rozmawiałaś? - zapytał spokojnie
  • z Gonzo – zapłakałam – był tu, opierał się o tą ścianę – wskazał miejsce gdzie był mój przyjaciel
  • Sophie? Sophie, spójrz na mnie. Nie mogłaś go widzieć, Gonzo zaćpał się trzy miesiące temu, nie pamiętasz? Byłem z tobą na pogrzebie.
  • Ale ja go widziałam – płakałam w ramię Niemca – rozumiesz? Widziałam go! Co się ze mną dzieje? Mesut, proszę cię, powiedz co się ze mną dzieje?
  • Nie mam zielonego pojęcia. - pogłaskał mnie po głowie, wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Położył na łóżku. Zasnęłam. Nie wiem co mi się śniło, pamiętam, że uciekałam przed czymś, płakałam i biegłam przed siebie, odwracając się co chwila by sprawdzić, czy ten ktoś mnie nie goni. Usłyszałam jak ktoś trąbi, odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam światła jadące wprost na mnie. - NIEEE!!! - krzyknęłam, po czym się obudziłam. Byłam zalana potem, szybko oddychałam próbując złapać oddech. Wyszłam z łóżka, pobiegłam do łazienki i zwymiotowałam. Przemyłam twarz wodą i popatrzyłam w lustro. Blada twarz, brudne włosy, opuchnięte oczy, sine usta. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Zimny strumień wody pobudził mnie. Wyszłam z łazienki, wysuszyłam i wyprostowałam włosy, wyszukałam w szafie jeansy, do ręki wzięłam nożyczki i obcięłam nogawki tak, że widać mi było pośladki, gdy je ubrałam. Zrobiłam dużo mocniejszy makijaż, niż dotychczas, ubrałam koszulkę i skórę. Wyszłam z domu nie zabierając ze sobą nic prócz kilku banknotów i telefonu. Wsiadłam do taksówki, która zawiozła mnie do centrum. Szłam ulicą paląc skręta i kręcąc tyłkiem. Wiedziałam jak wyglądam, wiedziałam że faceci się oglądali. W końcu o to chodziło. Nie miałam hajsu na nową działkę, więc jakoś musiałam ją zdobyć. Był jeden sposób, przespać się z kimś, kto mi tą działkę kupi. Weszłam do baru i zamówiłam whisky.
  • Witaj kicia – usłyszałam za sobą
  • co tu robisz? - spytałam gdy wypiłam zawartość szklanki
  • przyszedłem się napić – uśmiechnął się i przywołał barmana – butelkę tego co piłą ta pani, oraz szklanka. - barman podał Rosjaninowi jego zamówienie – twoje zdrowie kicia. - wypił i napełnił nam szklanki – może masz ochotę? - zapytał pokazując starannie zwinięte jointy
  • skąd to masz?
  • Nie ważne skąd, ważne że mam. Bierz, śmiało – wyciągnęłam rękę po jednego, ale ją chwycił. - wiesz, że nie ma nic za darmo.
  • Czego chcesz?
  • Nic wielkiego. - mruknął
  • więc? - przybliżył twarz do mojej
  • a jak się postaram dostanę dwa?
  • A jak się bardzo postarasz dostaniesz wszystkie.
  • Hmmm... ile ich jest
  • przy sobie mam 10. więc j... - nie zdążył dokończyć, bo zatopiłam się w jego ustach, jego zarost drapał mnie w twarz, jego język błądził w wnętrzu moich ust. Oderwałam się od niego i wyciągnęłam rękę, położył na niej skręta, spojrzałam na niego ze zdziwieniem – chyba już nie wychodzisz?
  • Nie jeszcze nie. - mruknęłam wciągając zielony dym do płuc. Spaliłam jednego, potem drugiego. - będę się zbierać – mruknęłam i wyciągnęłam rękę po resztę.
  • Może się jeszcze spotkamy? - zapytał
  • może, dasz mi kasę na taksówkę – mruknęłam, wyciągnął z portfela kilka banknotów
  • 500 euro wystarczy?
  • Nie jadę do Malagi, tylko do domu
  • nie ważne, nie będę na tobie oszczędzać – odparł, chwilę później zatopiłam się w jego ustach ponownie – jak załatwisz coś innego, to
  • to co? - szepnął
  • to dam ci się poklepać po tyłku. - dokończyłam – do zobaczenia – wyszłam z baru, kręcąc tylą częścią ciała.
    R o k     p ó ź n i e j
    Sergio
  • cześć stary. – przywitał się wchodząc do domu przyjaciela – jak ci idzie?
  • Cześć, jak widzisz, bez zarzutu – pokazał Hiszpanowi syna ośliniającego joystick
  • młody już gra w FIFĘ? - zaśmiał się
  • o cholera, młody oddaj tacie zabawkę – na co dziecko tylko się zaśmiało – synek, proszę mama będzie zła – chłopczyk wyjął zabawkę z buzi, po czym piłkarz szybko ją zabrał, na co dziecko zaniosło się płaczem – junior nie płacz, chcesz telefon? Nie? Smoczek? Też nie? Może jesteś głodny? Ja ci pieluchy nie zmienię! - oburzył się
  • może oddaj mu joystick? - zaśmiał się Hiszpan, Francuz wykonał to co zaproponował kolega
  • pomogło.
  • Charakterek to on ma po Candice
  • no niestety. Co cię do mnie sprowadza? Bo nie sądzę, że chcesz mi pomóc przy dziecku.
  • Lubię dzieci, a twój syn jest fajniejszy od ciebie ale masz rację, nie po to tu jestem.
  • Więc mów o co chodzi – powiedział sadzając sobie dziecko na kolana.
  • Wiesz co u Ikera?
  • W porządku, był tu wczoraj z Sandrą, spodziewają się dziecka, za dwa miesiące biorą ślub.
  • Chciałeś powiedzieć z Sarą
  • nie z Sandrą.
  • To on już nie jest z Sarą?
  • Aaaa..... to ty nic nie wiesz.
  • No nie, przecież już rok ze sobą nie rozmawiamy.
  • Wszystko ci opowiem, tylko przyniosę sok dla młodego
  • daj mi go. Wujek Serdżi się zajmie Fifą.
  • Trzymaj go, a tata zaraz wraca – pocałował syna w głowę, a sam udał się do kuchni
  • Philippe – powiedział do dziecka – jak ma na drugie?
  • Tadeusz! - krzyknął z kuchni
  • Philippe Tadeusz Benzema – chłopiec się uśmiechnął – chciałbym mieć takiego syna jak ty
  • pozostaje tylko wziąć się do roboty – zaśmiał się Francuz – masz z kim
  • może i mam, ale nie wiem czy to najlepszy materiał na matkę
  • no to jest tylko twoja decyzja. - odparł podając Hiszpanowi szklankę z sokiem
  • to dla mnie czy dla dziecka?
  • Dla ciebie, dla młodego mam tu – pokazał butelkę z herbem Realu
  • a ty skąd wiedziałeś, że Candice to odpowiedni materiał na matkę, żonę.
  • Po prostu ją kocha...
  • kochasz, ja niby też kocham
  • kocham nad życie. - dokończył – a to zmienia postać rzeczy.
  • No właśnie. To co z Ikerem?
  • Był tu wczoraj, z Sandrą, ale to już mówiłem. Rozstał się z Sarą niedługo po tym jak dowiedział się, że Sara maczała palce w sprawie z Sophie.
  • A konkretniej?
  • Sara miała kontakt z Ana, przez którą kontaktowała się z Jurim. W zamian obiecał jej posadę jakiegoś kierownika czy dyrektora w telewizji. Sandrę poznał pół roku temu, laska jest weterynarzem, wyleczyła Dosa i złamane serce Ikera.
  • I już planują ślub?
  • Tak, bo jak się okazuję, znają się od dzieciństwa, wychowali się na jednym podwórku. A resztę już znasz. Podsumowując, są szczęśliwi. A co z tobą?
  • Zamieszkałem z Pilar, ona rozkręca swoją karierę, a jak dobrze wiesz, ja regularnie chodzą na rehabilitację. Wracam w nowym sezonie. Jutro dostanę prawko z powrotem. Nic nie planuję, chociaż zazdroszczę ci syna. - uśmiechnął się do dziecka – planujecie coś jeszcze?
  • W sensie, że rodzeństwo dla młodego?
  • Ogólnie.
  • A jak ogólnie to nasi rodzice pytają się o rodzeństwo dla młodego, Candice babcia pyta się o ślub, a mój brat czy Ryse na pewno nie ma bliźniaczki.
  • No właśnie gdzie Candice?
  • Pojechała z dziewczynami szukać sukni
  • jakiej?
  • Ślubnej. - uśmiechnął się
  • czyli jednak – zaśmiał się
  • no tak, ale to gdzieś za pół roku, albo i dalej. Na razie skupiamy się na młodym. - przerwał im dzwonek do drzwi, po chwili Francuz wrócił w towarzystwie bramkarza.
  • Cześć – przywitał się z obrońcą, na co podał mu dłoń.
  • Cześć – odparł – co u ciebie?
  • Spoko, jakoś żyję.
  • To dobrze, Karim ratuj.
  • Co się dzieje?
  • Sandra pyta się czy będę przy porodzie Ser...gio
  • będzie chłopak? - zapytał napastnik
  • tak.
  • To wy sobie pogadajcie, a ja spróbuję przewinąć młodego – napastnik oddalił się z synem na rękach
  • Chcemy dać mu na imię Sergio. po tobie - dodał ciszej.
  • Dlaczego?
  • Bo jesteś moim przyjacielem, mimo tego że od roku ze sobą nie rozmawiamy.
  • Żartujesz?
  • Kurde stary nie. Oboje popełnialiśmy błędy i oboje możemy je naprawić.
  • Stary – powiedział i przytulił bramkarza klepiąc go po plecach.
  • To co, zgoda?
  • Pewnie. - uścisnęli sobie dłonie
  • już? Mogę wrócić? - zapytał napastnik
  • to twój dom – zaśmiał się bramkarz
  • no taa, ale chciałem mieć pewność, że się nie pozabijacie. - na co zaśmiało się dziecko na ręku piłkarza
  • te ojciec, daj mi młodego potrzymać
  • to mój syn, zresztą już niedługo będziesz miał swojego.
  • Nie bądź żaba – mruknął bramkarz
  • teraz, to możesz zapomnieć, o trzymaniu młodego.
  • Daj mi go, muszę się przyzwyczaić do dziecka.
  • No dobra masz, ale nie zrób mu krzywdy. W końcu to mój syn.
  • Od kiedy się urodził chodzisz dumny jak paw. - zaśmiał się bramkarz trzymając malucha na rękach
  • dziwne, bo żabie trudno przemienić się w pawia – parsknął śmiechem obrońca. Na co oberwał pluszowym misiem
  • dobra panowie koniec. - próbował uspokoić piłkarzy Iker
  • hym – usłyszeli – hym
  • nieee – mruknął Francuz
  • co jest? - zdziwili się
  • młody ma czkawkę.
  • i co teraz?
  • A bo ja wiem.
  • Benzema, nie rób sobie jaj, to twój syn i ty nie wiesz?
  • Może, powiemy mu by wstrzymał oddech na 10 sekund – zaproponował bramkarz
  • oszalałeś? Sześciomiesięcznemu dziecku powiesz by wstrzymało oddech na 10 sekund?! - oburzył się napastnik
  • to może dajmy mu wody
  • nie! - krzyknął bramkarz – bo się udu...
  • cicho! Przeszło mu – ucieszył się ojciec dziecka – chodź do taty – zabrał chłopca od bramkarza.
  • Zagramy w FIFĘ? - zapytał obrońca
  • ok, ale ja gram z Benzemą – zaśmiał się Francuz
  • ale jak? - zdziwił się bramkarz
  • normalnie. Stary Benz z młodym Benzemą – zarechotał Hiszpan
  • ok, ale najpierw moje pytanie
  • Pytaj wyroczni – wskazał napastnik na siebie
  • w sensie wujka google? - zapytał Hiszpan drapiąc się po głowie
  • w sensie, że mnie.
  • Byłbyś przy porodzie młodego?
  • Nie wiem, Ryse miała rodzić tydzień później, a urodziła w dniu meczu.
  • Pamiętam! Graliśmy w Barcelonie, z ławki wszedł Mesut i po strzeleniu przez żabojada gola, podbiegł i powiedział, że syn mu się rodzi.
  • Taa, najlepsze było, jak leciał za sędzią i kazał mu zakończyć mecz, bo on musi dziecko urodzić.
  • Ale nie dostałem żółtej kartki za pyskówkę.
  • Ale do Madrytu, też nie dotarłeś.
  • Zresztą reszta też nie. - dodał Francuz
  • wymyśliłeś sobie pępkowe. - mruknął bramkarz – człowieku tyle wódki na tyle osób!
  • Poczekaj do ich wesela, tam to będziesz pływać w alkoholu.
  • Jakiego wesela? - zapytał bramkarz – czy ja o czymś nie wiem?
  • Na ten moment, tylko rozmyślamy nad ślubem. A co do porodu, to zależy od ciebie, od tego czy nie padniesz z wrażenia, mnie nie chcieli na sale wpuści, bo waliłem alkoholem na kilometr, nie rozumieli, że się cieszyłem z narodzin Fify.
  • Dziwisz się wparowałeś prosto z baru do szpitala.
  • Ale wróciłem do domu, doprowadziłem się do porządku i pojechałem do szpitala. Stary, moment kiedy pierwszy raz wziąłem go na ręce. Warto było latać w nocy do sklepu po lody i ogórki. To co gramy?
  • Gramy!
  •  
    Sophie
    Minął już rok, odkąd widziałam Sergio ostatni raz. Trzy razy udawałam się do ośrodka i trzy razy z niego uciekałam. Pomagała mi w tym Ana. Łącznie na leczeniu spędziłam tydzień. W tym czasie, rzucałam się na sanitariuszy, już pierwszego dnia zamknęli mnie w izolatce. Dziś ćpam regularnie, przepiłam i wciągnęłam samochód taty i jego mieszkanie. Kiedy skończyła się kasa, używki sponsorowali mi faceci, z którymi sypiałam, różni. Starzy, młodzi. Wszyscy prócz Juriego. Kilka razy, będąc na głodzie proponowałam mu stosunek w zamian za działkę, za każdym razem odmawiał. Dając mi kilka stów na odczepkę. Poszłam z Rockersami na koncert, po którym nasz kontakt się urwał. Brzydziłam się własnego ciała, ale mimo to sprzedawałam się za kilka gram białego świństwa. Nie raz cięłam się. Na ten moment moje ręce są całe w bliznach. Mesut co jakiś czas wpadał z kontrolą, miesiąc temu zabrał mnie na tydzień za miasto. Całe cztery dni spędziłam z nim i bez dragów. Dwa razy rzuciłam się na niego wściekła, dwa razy próbowałam zwiać. Po co żyję? Nie wiem, moje życie bez piłkarza nie ma sensu. Nie raz przyglądałam się życiu piłkarzy. Sergio związał się z jakąś Pilar, Iker rozstał się z dziennikarką, a związał się z Sandrą. Widziałam też Karima z Candice i małym dzieckiem, to chyba ich. Wyglądają na bardzo szczęśliwych. Dlaczego ja nie mogłabym tak cieszyć się życiem z Sergio? To nie sprawiedliwe. Rok temu wyobrażałam sobie siebie, za kilkadziesiąt lat. Ja i Sergio, pilnujących gromadkę wnuków. Pierdolona sprawiedliwość. Dragi niszczą, nie tylko ciebie, ale i twoich bliskich. Co mi teraz zostało? Paczka fajek i butelka whisky. Nie ma dla mnie przyszłości. Wzięłam do jednej ręki butelkę alkoholu, napuściłam wodę do wanny, do drugiej wzięłam żyletkę. Weszłam do ciepłej wody w ubraniu, napiłam się
  • to dla ciebie i przez ciebie Sergio – płakałam i podcinałam żyły. - SZLAK!! - moja głowa robiła się coraz cięższa, powieki same mi się kleiły.
  • Sophie?! SOPHIE! - krzyknął Niemiec – SOPHIE! GDZIE JESTEŚ? - usłyszał tłukące się szkło, dźwięk dobiegał z góry. Czym prędzej wbiegł po schodach – CO TY SOBIE ZROBIŁAŚ? SOPHIE – potrząsł brunetką – OBUDŹ SIĘ!
  • Sergio...Ser....gio...ko...kocham...cię...ergio...Sergio – mamrotała
  • szlak by cię idiotko trafił – wyciągnął telefon i zadzwonił po karetkę, 15 minut później przewieźli ją do szpitala. - doktorze, co z nią?
  • Ciężko powiedzieć. Dziewczyna była pod wpływem alkoholu, miała amfetaminę i heroinę we krwi. A na dodatek bardzo dużo jej straciła. Dziewczyna jest wygłodzona i odwodniona. To bardzo ciężki przypadek. Może umrzeć.
  • Cholera. Dziękuję, doktorze
  • ach i cały czas wołała jakiego Sergio. To jej chłopak?
  • Trudno określić. - lekarz się oddalił, a Niemiec wybrał numer Hiszpana
  • co jest? - zapytał
  • przyjedź do szpitala
  • co? o czym mówisz, jakiego szpitala?
  • Po prostu przyjedź.
  • Dobra, którego?
  • San Mario
  • będę za kwadrans. - rozłączył się, czas się dłużył, Niemiec czekał, a stan Hiszpanki się pogarszał. Z minuty na minutę było co raz gorzej – Mesut!
  • No nareszcie! Miałeś być godzinę temu.
  • Sorry są korki, co się dzieje? Masz minę jakby ktoś umierał.
  • Bo umiera.
  • CO? o czym mówisz? Kto umiera?
  • Sophie.
  • Nie. Nie, nie, nie. To nie prawda, ściemniasz!
  • Jestem całkiem poważny. Podcięła sobie żyły i straciła dużo krwi.
  • Gdzie ona jest? Muszę ją zobaczyć!
  • Sergio
  • Nie Sergiaj mi tutaj, chłopie, kobieta mego życia umiera! PYTAM SIĘ, GDZIE ONA JEST?
  • W tej sali – wskazał głową pomieszczenie, do którego wbiegł obrońca
  • Sophie, maleńka. Sophie – powiedział przez łzy – maleńka, nie opuszczaj mnie. Błagam – trzymał dziewczynę za rękę, spojrzał na pocięte nadgarstki. - co ty sobie zrobiłaś? Boże, jaki ja byłem głupi, dlaczego ci wtedy nie pomogłem. Dlaczego nie mogę cofnąć czasu? - dziewczyna poruszyła powiekami – Sophie, proszę nie zostawiaj mnie.
  • Se...Ser....Sergio – mruknęła
  • tak maleńka? Otwórz oczy, kochanie. - dziewczyna bardzo powoli otworzyła powieki
  • Sergio?
  • Tak aniołku?
  • mu..muszę ci coś powiedzieć. - wymruczała – muszę ci coś powiedzieć, zanim umrę
  • nie mów tak. Dożyjesz setki.
  • Nie, ja nie. Ty tak, ale nie ja.
  • Nie pleć bzdur
  • kiedy to prawda. Zniszczyłam życie tobie, sobie i innym.
  • To nie twoja wina
  • moja. Przepraszam Sergio. Wybacz mi
  • Sophie
  • wybaczysz mi?
  • Sophie, nie mo..
  • Zanim umrę chcę wiedzieć.
  • Wybaczam, ale nie mów tak
  • Sergio, ja umieram. Wiem, doskonale wiem. Muszę powiedzieć ci coś ważnego. Już dawno chciałam to zrobić, ale nie miałam odwagi.
  • Więc mów
  • Kocham cię – mówiła przez łzy - zawsze cię kochałam, nawet kiedy mówiłam że cię nienawidzę. Kocham cię.
  • Ja ciebie też kocham, najmocniej na świecie.
  • Nie mów tego z przymusu
  • nie mówię, kocham cię i nigdy nie przestałem
  • dziękuję – wyszeptała
  • nie dziękuj za miłość.
  • Dziękuję za ciebie.
  • Dlaczego?
  • Bo jesteś moim narkotykiem... - wyszeptała i zamknęła oczy......



 
 
KONIEC
 
 
to jak się zakończy historia Sophie i Sergio zależy tylko od Was...
los pisze różne historie, nie zawsze ze szczęśliwym zakończeniem, takie jest życie...
 
to opowiadanie chciałam zadedykować ś.p Karolowi, dziś mija druga rocznica jego śmierci
przedawkował....pieprzone prochy.....
 
 
 
ZAPRASZAM NA