Obudziłam się
wtulona w ciało obrońcy. Mimo, że zasnęliśmy na kanapie było mi
wygodnie jak nigdy. Nie chcąc go obudzić, wstałam jak najciszej
się da, przykryłam go kocem, a sama udałam się na górę by się
przebrać. Wróciłam, Hiszpan wciąż spał, zmienił tylko
ułożenie. Nie wiedziałam na co będzie miał ochotę, przypomniało
mi się jak Iker mówił, że z Sergio można rozmawiać gdy śpi,
pomyślałam że może się udać.
- Sergio? - zaczęłam cicho
- hmm...
- Co chcesz zjeść na śniadanie? Naleśniki czy omlet?
- Naleśniki – mruknął, po czym odwrócił się do mnie tyłem. Zabrałam się za smażenie placków. Przygotowałam truskawki, borówkę i maliny. Wyjęłam waniliowy serek homogenizowany, dżem i czekoladę. Do tego sok pomarańczowy i gotowe! Przeglądałam wiadomości w internecie. Ten zdradza, ta jest załamana, bo ten zdradza, ten pobił fotografa, tamci pijani wracają do domu, tamten ma znów inną kochankę, kochana jet nieletnia. Dobrze, że mnie się nie czepiają, mimo że jestem jakąś tam osobą publiczną, to czasami pojawiają się informacje na serwisach sportowych, ale dotyczą tylko osiągnięć sportowych, a nie łóżkowych. Dla mnie to lepiej nie żyję w świetle reflektorów, w spokoju mogę wyjść w dresie, wyrzucić śmieci, czy wracać o piątej nad ranem z trójką przyjaciół do domu. Uśmiechnęłam się na wspomnienie imprezy urodzinowej bliźniaków.
- Dzień dobry – usłyszałam za sobą
- Wyspałeś się? - odwróciłam się się do niego przodem, z nieładem na głowie wyglądał uroczo. Potarł oczy jak dziecko. Rozczulający widok, uśmiech sam ciśnie się na usta.
- No z takim obciążeniem – rozmowę przerwał nam dzwonek
- Częstuj się ja otworzę.
- Nie ja to zrobię – zerwał się gwałtownie
- Sergio, potrafię otworzyć drzwi.
- Zrobiłaś śniadanie, ja otworzę – znów dzwonek – jeszcze chwila i gość sobie pójdzie – nie kłóciłam się, poszedł otworzyć
- Co ty tu robisz? - zdziwił się – Aaaa.... nie odpowiadaj, rozumiem, młodzi jesteście, wyszaleć się musicie.
- Nie, nie. Mieliśmy mały problem.
- Możesz jaśniej? - zapytał drapiąc się po głowie.
- Nie powiesz jej? - zapytał szeptem
- Możesz na mnie liczyć.Byłam ciekawa czemu długo nie wraca. Pomyślałam, że Jurij coś mu zrobił, udałam się w stronę drzwi, rozmawiał z Ikerem. Odetchnęłam. Spojrzał w moją stronę, uśmiechnął się. Zaprosiłam go do środka, trochę się opierał, ale jak usłyszał, że są naleśniki przyjął zaproszenie z uśmiechem. Ranek spędziłam w iście przystojnym towarzystwie.
- Zaprosiłeś Sophie, czy jak zwykle zapomniałeś? - zwrócił się do kolegi
- No wiedziałem, że o czyś zapomniałem.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale ja tu jestem.
- Chcemy – zaczął bramkarz
- cię zaprosić na mecz. - dokończyła moja poduszka
- dokładniej Liga Mistrzów, będzie nam bardzo miło jeśli przyjdziesz.
- Weź ze sobą Diego, Adana i Vi.
- Ojej, dziękuję. Na pewno przyjdziemy. Tylko jak wam się odwdzięczę?
- Nie musisz, pomogłaś mi przy kolacji, do tego śniadanie. - podsumował Casillas
- Ze mną tak łatwo ci nie pójdzie – spojrzałam pytająco na obrońce – ja poproszę te czekoladowe babeczki, co obiecałaś mi kiedyś zrobić.
- Dupa ci urośnie i nie będziesz w stanie biegać.
- Spalę na treningu.
- No właśnie trening! Za dwie godziny mamy trening. Musimy się zbierać. - pożegnałam się z piłkarzami. Do meczu zostały trzy dni. Moi Rockersi skakali ze szczęścia, Sergio i Iker czas spędzali na treningu, dzień przed meczem mieli zgrupowanie. W dniu meczu pojechałam z chłopakami kupić koszulki klubu. Bo jak stwierdzili muszę taką posiadać. Problem był z wybraniem numerka, Rockersi milczeli, nie chcąc powiedzieć jaki wybrać. Sama nie wiedziałam jaki należał do zawodnika. Skoro urodziłam się 4 sierpnia, wybór padł na 4. Chłopcy uśmiechali się do siebie, nie wiedziałam o co im chodzi. Sprzedawca podał mi koszulkę
- Sergio Ramos, świetny wybór
- Wiem – odparła rozmarzona – ale skąd pan wie, że ja i... no tak Ramos gra z 4. Przecież to takie oczywiste
- Genialny zawodnik, istny wilk na boisku.
- Jaki wilk? - zdziwiłam się – że Ramos? Tak, tak. Auuu.... - dziwnie się na mnie spojrzał – taki żart. - dodałam. Na co mężczyzna zaśmiał się perliście. Kilka godzin później próbowaliśmy zaparkować samochód, okazało się, że nie będzie z tym problemu, bo kapitan Królewskich załatwił nam miejsce na parkingu dla zawodników. Pierwsza połowa była pełna emocji, chociaż się nie znam bardzo mnie to zaciekawiło, tylko czemu oni wszyscy biegają za jedną piłką? Daliby im tak z pięć, to by nie było problemu i bramkarze by się nie nudzili, reszta by się nie przewracała by do piłki się dostać. Nie no, genialne, chyba powiem o tym chłopakom. Na pewno na to nie wpadli, opowiedziałam Rockersom o nowej koncepcji gry, na początku milczeli, popatrzyli na siebie i ryknęli śmiechem, reszta się dziwnie na nas patrzyła, po ich zachowaniu wnioskuje, że te pięć piłek dobrym pomysłem nie są. Po pierwszej połowie jest 15 minut przerwy. Chłopcy poszli po zapasy, a ja po wypiciu dużej coli poszłam do toalety, zdziwiło mnie to, że po otwarciu drzwi było tam pusto. Z drugiej strony lepiej, nie trzeba czekać w kolejce. Nadal byłam sama, myłam ręce, gdy usłyszałam szyderczy śmiech za plecami. Spojrzałam w lustro, za mną znajdował się mężczyzna w kapturze na głowie, który zakrywał mu oczy. Mimo to, poznałam go.
- Co kicia? Mówiłem, żeby się do ciebie nie zbliżał. - mruknął, próbowałam zachować spokój. Woda przestał szumieć, wycierałam ręce w papierowy ręcznik.
- Nie wiem o czym mówisz. - odparłam wciąż odwrócona do niego tyłem
- doskonale wiesz...kicia – złapał mnie za biodra
- nie dotykaj mnie. - syknęłam przez zęby, dyskretnie wyciągnęłam z torebki gaz pieprzny, obrócił mnie przodem do siebie, stał w rozkroku.
- Wiesz, że wcześniej czy później wezmę to co do mnie należy.
- Twoje niedoczekanie. - posłałam mu cios z kolana, tam gdzie mężczyzn boli najbardziej, zwolnił ucisk, gaz wycelowałam mu w twarz, zabrałam torebkę i wybiegłam. Piłkarze wychodzili na murawę, mój wzrok skierował się na Ramosa, spojrzał na mnie, nasze spojrzenia się spotkały, odwróciłam się tyłem, prezentując 4 na plecach, uśmiechnął się puszczając mi oczko. Jeden jego uśmiech sprawił, że zapomniałam o incydencie w toalecie. Mecz zakończył się zwycięstwem Los Blancos. Pogratulowałam Ikerowi i Sergio za pomocą sms. Odwiozłam chłopaków do domu i wróciłam do siebie. Pierwsze co zrobiłam to włączyłam alarm. Było po północy, wzięłam prysznic, położyłam się i zadzwonił telefon.
- Obudziłem cię?
- Nie. Dopiero się kładłam
- Chciałem...
- zrobię ci te babeczki. - przerwałam
- nie o tym chciałem, ale skoro nalegasz, to jutro po nie wpadnę. - zaśmiał się
- to o czym chciałeś rozmawiać?
- Podobał ci się mecz?
- Tak, pierwszy raz byłam na meczu
- ale byłaś dobrze przygotowana.
- Nie wiedziałam, że grasz z 4, chłopcy zaciągnęli mnie do sklepu i kazali wybrać numer, wybrałam dzień urodzenia.
- 4 sierpnia.
- Tak. - mruknęłam
- Sophie, coś się stało prawda?
- Nie, czemu tak sądzisz? - zapytałam lekko poddenerwowana
- masz inny głos
- śpiąca jestem
- jak będziesz chcia...
- spotkałam go – wypaliłam, nie odezwał się – myłam ręce i się pojawił, zdziwiło mnie, że było pusto, w końcu widziałam kilkanaście kobiet na meczu, ale się nie martw, dałam sobie radę. Miałam gaz pieprzny. Sergio?
- Niedługo będę
- nie ma potrzeby. Mam założony alarm, a jakby co Iker jest niedaleko. Śpij spokojnie.
- Jesteś pewna?
- Tak. Dobranoc.
- Dobranoc mała.
- Nie jestem mała! - oburzyłam się – mam 1,71!
- dobrze duża.
- Teraz się czuję jakbym...
- Śpij spokojnie Aniołku. - przerwał
- Teraz lepiej. Dobranoc piłkarzyku.
- Masz czekoladę na policzku – zaśmiałam się
- gdzie? - zapytał próbując się wytrzeć
- no tu – ściągnęłam z twarzy stopera kawałek czekoladki - już
- chciałem cię zaprosić na mecz, ale nie mój.
- To na jaki?
- Koszykówka. - oświadczył
- Żartujesz?! Super! Pewnie, że się zgadzam.
- Szczerze to się nie spodziewałem takiej reakcji.
- Serio?
- Serio. Mecz jest jutro. Przyjadę po ciebie.
- Lubię koszykówkę, nawet bardzo. Razem z tatą kibicujemy Celtic
- Żartujesz? Uwielbiam ich zdobyli łącznie 17 tytułów mistrza.
- Nie. Ostatni zdobyli w 2008. Lubię jeszcze Miami Heat
- Nie wierzę. Też im kibicuje.
- To dobrze, bo za 10 minut zaczyna się...
- mecz?
- Nie CSI. Kiedyś chciałam pracować w policji kryminalnej w Nowym Jorku i wsiąść do żółtej taxi i krzyknąć do kierowcy ' za tym samochodem' albo ' policja, konfiskuje pańskie auto'
- jesteś niemożliwa – zaśmiał się
- chcesz jeszcze babeczkę?
- Chcę, a masz napój bogów?
- Mam, z lodówki?
- No jasne! Jeszcze pytasz?
- Bo ci wleję do szklanki! - zagroziłam
- Już siedzę cicho.Następnego dnia byliśmy umówieni na wieczorny mecz, a skoro to mecz to ubrałam się w rurki i dużą koszulkę z kotem. Przyjechał punktualnie, wyszłam, przywitałam się. Po godzinie siedzieliśmy w wyznaczonych miejscach. Minęła pierwsza połowa, w przerwie na telebimach pojawiły się duże czerwone usta, po nich napis KISS CAM. W miejsce napisu pojawiła się ramka w formie serca i nastrojowa muzyka. Pokazywali różne pary, rozmawiałam z Sergio zawzięcie dyskutując czy był błąd sędziego czy też nie. Z ciekawości spojrzałam na telebim, zamarłam gdy zobaczyłam siebie i Sergio w sercu. Spojrzałam na ekran. Odwrócił głowę w moją stronę, zrobiłam to samo. Chwycił mnie za brodę i przybliżył się. Przymknęłam oczy i poczułam usta Hiszpana na swoich. Chwilę później się skończyło. A szkoda... Mecz się skończył, tylko kto wygrał? Mniej ważne, w uszach grała mi ciągle ta muzyka. Rozmawialiśmy na każdy temat. Rozmawialiśmy omijając temat meczu.
- Odprowadzę cię.
- Nie musisz. - odparłam – trafię – odpięłam pas, wypad mi telefon, schyliliśmy się po niego jednocześnie, spojrzeliśmy sobie w oczy, nasze usta dzieliły centymetry. Spojrzałam na jego pełne wargi, później w oczy. Zbliżył się do mnie, nie czekając przywarłam do ust stopera. Przyciągnął mnie do siebie z każdym pocałunkiem byliśmy bliżej siebie. Siedziałam stoperowi na kolanach, dłoń wplotłam w jego włosy, drugą trzymałam na szyi. Dłonie piłkarza spoczywały na plecach. Pełne, ciepłe i słodkie hiszpańskie usta pieściły moją szyję. Ponownie przylgnęłam do jego ust, całował co raz zachłanniej, z co raz większą pasją, przygryzłam jego wargę....
Następnego dnia rano
Po raz kolejny odpuściłam sobie
biegi, zamiast tego zajęłam się robieniem babeczek dla obrońcy.
Waniliowe z kawałkami ciemnej czekolady i kakaowe z kawałkami
białej. Po południu przyszedł Sergio. Rozmawialiśmy na każdy
temat, stał mi się bliższy, jako przyjaciel, nie ma między nami
granicy jaką mam gdy poznaję jakiegoś faceta. Może mu zaufam,
tylko co mi po tym? Zaufam, zakocham się i mnie zostawi, po drodze
zdradzając i raniąc. Tylko, że ja już się zakochałam,
chyba...nie, nie zakochałam się a może jednak tak? Nie, nie, nie
i jeszcze raz nie. Koniec! Tematu nie było. Spojrzałam na
Hiszpana.
ubranie Sophie
Mimo, że to drugi Dzień Świąt
Wesołych Świąt,
Merry Xmas,
Feliz Navidad,
Fröhliche Weihnachten,
Feliz Natal
Z okazji świąt postanowiłam podarować Wam pocałunek Naszych sportowców.
Mam nadzieję, że Wam się podoba:)
Dziękuje Edzi za choinkę:)
Dziękuje Edzi za choinkę:)
następny rozdział 2 stycznia 2013
trzymajcie się cieplutko:*